Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza w Poznaniu - wprowadzenie Rady Parafialnej

Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza w Poznaniu - wprowadzenie Rady Parafialnej

  Diecezja Pomorsko-Wielkopolska   |   Dodano:     27.02.2019 19:27

Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza w kościele Łaski Bożej w Poznaniu dnia 10.02.2019 roku na nabożeństwie w 4. Niedzielę przed Postem połączonym z wprowadzeniem Rady Parafialnej PEA Poznań.

Tekst kazania: Mk 4,35-41

35.I rzekł do nich owego dnia, gdy nastał wieczór: Przeprawmy się na drugą stronę. 36.Opuścili więc lud i wzięli go z sobą tak jak był, w łodzi, a inne łodzie towarzyszyły mu. 37.I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała. 38.A On był w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu. Budzą go więc i mówią do niego: Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, że giniemy? 39.I obudziwszy się, zgromił wicher i rzekł do morza: Umilknij! Ucisz się! I ustał wicher, i nastała wielka cisza. 40.I rzekł do niech: Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie? 41.I zdjął ich strach wielki, i mówili jeden do drugiego: Kim więc jest Ten, że i wiatr, i morze są mu posłuszne?

 

Przewielebny Księże Proboszczu, Czcigodna Rado Parafialna, Drogi Zborze, Siostry i Bracia w Panu,

lęk towarzyszy nam w każdym etapie naszego życia, zarówno dzieciom, dorosłym, jak i sędziwym. Towarzyszy nam szczególnie wtedy, gdy rozpoczynamy coś nowego, gdy musimy przepłynąć na ów przysłowiowy drugi brzeg, wtedy, gdy ktoś nam mówi: „przeprawmy się na drugą stronę”. Tak powiedział, przed wieloma laty, Jezus do swoich uczniów i oni wypłynęli na Jezioro Galilejskie, zwane również na kartach Biblii Morzem Tyberiadzkim, Jeziorem Genezaret. I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała. Czy było to możliwe na tym niewielkim akwenie wodnym? W łodzi, w której było kilkunastu silnych mężczyzn? Przecież to morze jest tak naprawdę jeziorem, niewiele większym od naszego jeziora Śniardwy. Czy możemy więc sobie wyobrazić takie właśnie fale na naszych jeziorach?

A jednak. Tamto jezioro otoczone jest wysokimi na 200-300 metrów zboczami i górami. Latem temperatura wody przekracza 33 stopnie. To powoduje, że nagle, znad wzgórz, przychodzą burze i ogromne fale. Nagle, zupełnie niespodziewanie. Tak było wtedy, gdy Jezus powiedział do swoich uczniów: Przeprawmy się na drugą stronę. Tak jak stali, nic nie mieli, wzięli Go z sobą tak jak był, weszli do łodzi, a inne łodzie towarzyszyły mu – tak zapisał to Marek. Według Józefa Flawiusza tamto jezioro było akwenem, po którym pływało ponad 200 łodzi. Dwieście łodzi rybackich, które niemal każdego dnia odławiały wielką ilość ryb, ale było to ryzykowne, właśnie ze względu na te nagłe zmiany pogody. I ten lęk, który był udziałem owych, często doświadczonych rybaków, żeglarzy, udzielił się wszystkim obecnym na łodzi. Na pokład wdarła się nie tylko woda, ale i panika, wielki lęk. A Jezus? On był wtedy w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu. Spokojny sen Jezusa to przeciwieństwo uczniów, którzy są lękliwi i wołają: „giniemy!”. A przecież większość z nich mieszkała nad tym jeziorem i dokładnie je znała. Budzą więc Mistrza i krzyczą: Nic cię to nie obchodzi, że giniemy?  Zauważcie, Drodzy, że to nie jest prośba „ratuj nas”, ale wpierw jest to słowo ogromnej pretensji: „Nic cię to nie obchodzi, że my, twoi wybrani, giniemy!?”. Wtedy Jezus sam wkracza w ludzkie życie. Gromi wicher, mówi do naszych lęków: „umilknij, ucisz się”. I ustał wicher i nastała wielka cisza. Strachy, lęki, bojaźnie, zostały stłumione. Jezus ukazał siebie jako jedyny, który może przezwyciężyć bóle naszej egzystencji.

I my w dzisiejszym świecie, my, współcześni ludzie, mamy swoje lęki. Boimy się o przyszłość naszej planety. Rok 2019 w naszym Kościele przeżywamy jako „Rok troski o stworzenie”. Chcemy w tych najbliższych miesiącach w sposób szczególny mówić o naszym kontakcie z przyrodą, ze środowiskiem, mówić o ekologii, naszym stosunku do zwierząt i do roślin. Takim symbolem troski o środowisko naturalne może być współczesne Jezioro Tyberiadzkie, które przez wiele lat było tak zanieczyszczane pestycydami i innymi skażeniami, że doprowadziło to do masowych zatruć ryb. Wysiłki podjęte tam, w Izraelu, sprawiły, że dziś znów jest ono uznawane za czyste. Znów są tam ryby, toczy się życie. Ale samo miejsce jest wciąż symbolem wielkich napięć i wielkich lęków – w wymiarze politycznym. Syria, Jordania, Liban i Izrael, dosłownie walczą o wodę z tego jeziora, której jest coraz mniej. I my wiemy, że na całej naszej planecie tej wody jest coraz mniej. Jezioro Genezaret symbolicznie nie jest w stanie dać wszystkim wody do picia, do upraw, dla zwierząt. Trzeba ludzkiej solidarności i samoograniczenia, by ten piękny akwen mógł przeżyć następne dziesiątki i setki lat. Trzeba naszej odpowiedzialności i przezwyciężania często prostych, partykularnych interesów: państwowych, lokalnych, wspólnotowych, przecinających się przez religie, światopoglądy i języki, by zachować świat dla przyszłych pokoleń. To jest nasz wielki lęk o przyszłość, o przyszłość naszej planety, którą możemy zatruć tak, jak Jezioro Tyberiadzkie przed kilkudziesięciu laty. Zatruć naszymi truciznami, plastikiem, trucizną naszej nienawiści i trującym językiem nienawiści, który płynie w świat w wielu przeróżnych wymiarach. A wynika to w dużej mierze z naszych lęków, z tego, że boimy się innego człowieka, że nie jesteśmy gotowi na dialog, ale siłą chcemy przepychać nasze wizje i nasze poglądy. Jezus powiedział kiedyś do uczniów: „nie tak ma być między wami”. I dodał: „kto z was chce być pierwszy, powinien służyć innym”. Kościół chcemy postrzegać jako miejsce wzajemnej służby. Mówimy o służbie rady parafialnej w różnych wymiarach, służbie duchownego, jako sługi Słowa i sakramentów, o duszpasterskim zadaniu katechetycznym i dopiero gdzieś dalej, dalej, powinniśmy stawiać administracyjne cele, koncentrując się przede wszystkim na tym, do czego jako Kościół jesteśmy powołani – do służby Słowa i pojednania, do składania naszym życiem świadectwa, że bojaźnie i lęki można przezwyciężać.

I nie trzeba mieć o to pretensji do Boga, że świat, w którym żyjemy, jest taki, a nie inny. „Panie, my giniemy! Jest nam coraz gorzej! W naszym kraju jest tyle niesprawiedliwości, tyle napięć!” – wołamy jak uczniowie z łodzi, którzy mieli narzędzia, wiedzę, by się ratować, ale woleli krzyczeć i mieć pretensje. Czyż nie jest, Drodzy, właśnie tak obecnie w naszym kraju, w Europie i na świecie, że ludzie potrafią tylko krzyczeć, mieć pretensje, a nie próbują rozwiązywać konfliktów w duchu pojednania, zrozumienia, wyjścia naprzeciw i kompromisu? Dokładnie tak, kompromisu! Gdy ja jestem gotów z czegoś zrezygnować, wierząc, że ten drugi też z czegoś zrezygnuje i będziemy mogli razem stworzyć lepszy świat. Także ograniczając swoją konsumpcję, dbając o to, by woda nie lała się strumieniami wtedy, gdy jest to niepotrzebne, ograniczając kupowanie jedzenia do takiej ilości, którą możemy skonsumować. Myślę, że większość z was wie, że Polska jest krajem w Unii Europejskiej, który produkuje najwięcej odpadów żywności, jest na jednym z pierwszych miejsc. Kupujemy znacznie więcej, pakujemy do lodówek i wyrzucamy, wiedząc, że w naszym kraju tak wielu ludzi jest głodnych, bezdomnych i nie ma co jeść. A my wciąż wołamy do Mistrza: „Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, jak żyjemy? Że mamy swoje codzienne troski, problemy? Nie obchodzi cię?”. Jezus nie reaguje słowem na tego rodzaju zaczepki. Rozpoczyna działanie, które prowadzi do uciszenia naszych lęków. On oferuje nam wielką ciszę. Dzisiejszy świat zasypuje nas wprost bitami informacji. Jesteśmy bombardowani coraz to nowymi materiałami, teoriami, prawdami, półprawdami, postprawdami, w których nie możemy się już odnaleźć. I recepta, która płynie do nas z tego tekstu, brzmi: wypłyń i zamilknij, wsłuchaj się w ciszę, bo dopiero wtedy, gdy umilkną gwar, hałas, bity informacji, wtedy dopiero może dotrzeć do nas słowo Jezusa: „Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to!? Tyle widzieliście, tyle doświadczyliście, a jeszcze wiary nie macie?”. Gdy to usłyszymy i w nas powinna pojawić się refleksja: Kim jest więc Ten, który do nas przemawia? Kim jest Jezus Chrystus w moim życiu? Kim jest Ten, który jest w stanie uciszyć moje lęki, moją bojaźń, moją grzeszność? Czy jesteśmy później w stanie iść w świat i tak jak uczniowie złożyć o Nim świadectwo mówiąc: „Zaprawdę, Ten jest Synem Bożym”? Czy po takich doświadczeniach potrafimy iść właśnie tą drogą służby, misji pojednania, przebaczenia, budowania czystszego świata: w sensie mentalnym, społecznym i ekologicznym? Czy jesteśmy w stanie złożyć o Nim świadectwo? O Tym, który ma moc nad całym światem i moc nad naszym życiem?

Wierzę, że tak. Ufam i mam głęboką nadzieję, że my, jako diasporalna społeczność, możemy tak właśnie oddziaływać. Potrzeba jest nam odwaga pójścia za Jezusem, przeprawienia się na drugą stronę, podjęcia trudnych zadań, trudnych wyborów, po to, by doświadczyć czegoś szczególnego w Jego bliskości, w naszym życiu, w moim życiu. Zaufać Mu, ale nie mieć do Niego pretensji, pójść za Jego radą, za Jego słowem, przebaczyć tym, którzy nas obrazili i prosić o przebaczenie tych, którym my uczyniliśmy coś złego, albo powiedzieliśmy o jedno słowo za dużo. Wypłyńmy więc z Jezusem na głębię, głębię naszej egzystencji i uciszmy się, usłyszmy ciszę, a wtedy On będzie nas prowadził i będzie miał nas w swojej opiece.

AMEN.



comments powered by Disqus comments powered by Disqus